Tag Archives: Aspekt Polski

10 lat w Unii Europejskiej – porozmawiajmy o gospodarce

1 maja 2004 roku Polska stała się państwem członkowskim Unii Europejskiej. Przystąpienie Polski do Unii zostało poprzedzone dwudniowym referendum akcesyjnym (7 i 8 czerwca 2003 roku), w którym większość społeczeństwa poparła akcesję. Prounijne siły polityczne rozpętały propagandową histerię sugerując, że bez przystąpienia do Unii Polska znajdzie się w politycznej czarnej dziurze, stając się drugą Białorusią i państwem satelickim Rosji. Do głosowania za akcesją wezwali liderzy Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości, SLD i PSL, przeciwnikami przystąpienia do Unii była Liga Polskich Rodzin, Unia Polityki Realnej i Samoobrona.

Należy podkreślić, że od początku propaganda na rzecz akcesji miała w Polsce charakter lobbystyczny, wspierana tzw. funduszami przedakcesyjnymi płynącymi ze strony rozmaitych agend Unii Europejskiej. Stworzyło to sytuację, w której obydwa przeciwstawne dotyczące statusu Polski w Europie poglądy nie miały równoprawnej reprezentacji. W oczywisty sposób fundusze przedakcesyjne wzmacniały głos opcji prounijnej, zagłuszając opinie wypowiadane przez przeciwników uczestnictwa w Unii. W późniejszych latach po 2004 roku polityczny lobbing prounijny zyskał znacznie więcej instrumentów oddziaływania na społeczeństwo. Do tych instumentów należą fundusze unijne, których obowiązkowym elementem są tablice umieszczane w lokalizacjach inwestycji współfinansowanych z tych funduszy, mające na celu wywołanie w społeczeństwie poczucie wdzięczności wobec unijnych instytucji, przywołujące na myśl niegdysiejsze transparenty sławiące przyjaźń ze Związkiem Sowieckim. O innych instrumentach propagandy unijnej opowiem za chwilę. Nie można uznać, aby obecnie publiczna dyskusja o pozycji Polski w Unii Europejskiej miała charakter obiektywny, dopuszczający równoprawną wymianę różnych poglądów, w szczególności głosy eksponujące problemy społeczne i polityczne mające charakter systemowy.

W miarę upływu czasu systemowe problemy Unii Europejskiej stają się coraz bardziej widoczne i coraz bardziej dokuczliwe dla wielu Polaków. Wspomniane już uprzednio fundusze unijne stanowią typowo socjalistyczny sposób dystrybucji środków finansowych, różnicując podmioty gospodarcze na firmy, które uzyskały dostęp do funduszy unijnych oraz te, które takiego dostępu nie uzyskały. Skuteczność działania firm na rynku, rozumiana jako zdolność do oferowania najlepszych rozwiązań klientom, została zastąpiona sprawnością pozyskiwania funduszy unijnych. Konieczność spełniania wielu, nierzadko absurdalnych wymagań, na drodze do uzyskania unijnego dofinansowania, jest zmorą dla właścicieli i menadżerów firm. W przypadku niepowodzenia w staraniach o unijne pieniądze, fakt ten może przyczynić się do poważnej destabilizacji firmy w sytuacji, w której wielomiesięczne zaangażowanie jej kierownictwa w pozyskanie pieniędzy jest nieodwracalną utratą czasu potrzebnego na umocnienie pozycji firmy na rynku. Praktycznie niemożliwe jest uczestnictwo w programach unijnych bez pośrednictwa firm konsultingowych, pośredniczących w wypełnianiu wniosków o dofinansowanie. Z punktu widzenia gospodarki proces rekrutacji beneficjentów funduszy unijnych przez firmy konsultingowe, ściągające obowiązkowy haracz z aplikujących firm, przypomina palenie pieniędzmi w piecu. Podobnie bezproduktywny dla gospodarki wymiar ma proces rozliczania przyznanych już dotacji związany z tasiemcowymi opiniami technicznymi, kontrolami, a czasem śledztwami prokuratorskimi. W przeważającej części tych procedur urzędnicy stają na straży interesu brukselskiego, a nie polskiego – bo tak są one skonstruowane. Szczególnym przykładem marnotrawienia środków finansowych jest unijny program „Inwestycja w kapitał ludzki” – realizowane w ramach tego programu szkolenia przynoszą korzyści głównie firmom doradczym i szkoleniowym. Z pokazanego punktu widzenia wynika wniosek, że sposób dystrybucji funduszy unijnych nie wspiera ani gospodarki rynkowej, rozumianej jako optymalne dostarczanie społeczeństwu towarów i usług, ani zasady solidarności społecznej.

Istnienie funduszy unijnych jest instrumentem politycznego oddziaływania na społeczeństwo polskie w sposób odbierający mu podmiotowość. Wspomniane uprzednio wytwarzanie obiegowego przeświadczenia, że „Unia daje pieniądze” zaciera świadomość, że w przeważającej części pochodzą one z polskiej składki członkowskiej w Unii, ale przefiltrowane przez cele polityczne brukselskich biurokratów. W ten sposób blokowana jest możliwość publiczne j dyskusji o tym, że pieniądze wpłacane z podatków Polaków do unijnego budżetu mogłyby być wydawane w sposób bardziej efektywny, bez biurokratycznego marnotrawstwa, a w wielu przypadkach realizować cele gospodarcze w sposób zgodny z interesem Polski, a nie Brukseli.

O tym, że dystrybucja pieniędzy na warunkach brukselskich w wielu przypadkach w sposób drastyczny rozmija się z polskimi interesami, przekonało się w Polsce już kilka grup zawodowych, a w szczególności stoczniowcy i rybacy. Pod dyktatem Brukseli utraciliśmy bezpowrotnie przemysł stoczniowy, a pracę straciło wiele tysięcy pracowników kooperujących ze stoczniami przedsiębiorstw. Po kilku latach od przystąpienia do Unii rybołóstwo morskie w Polsce zostało praktycznie zlikwidowane.

Destrukcyjnym dla polskiej gospodarki zjawiskiem są wyścigi polityków różnych partii w konkurencji „kto zapewni więcej pieniędzy ze funduszy unijnych”. Zwycięstwo w tej konkurencji sprzyja wygranej w kolejnych wyborach, a więc politycy pokazują wyborcom, że są najskuteczniejsi w realizowaniu unijnych projektów nierzadko bez względu na to, czy są one sensowne czy też nie. Miarą sensowności projektu jest to, czy samorząd gminny byłby równie zdeterminowany do jego realizacji bez unijnych dotacji. Ponieważ dla realizacji projektów współfinansowanych z funduszy unijnych wymagany jest wkład własny, efektem jest lawinowy wzrost zadłużenia gmin spowodowany zaciąganiem kredytów bankowych. Końcowym efektem takiej „zabawy w projekty unijne” dla wielu gmin może być przejęcie znacznej części majątku gminnego przez banki bądź międzynarodowe korporacje.

W kontekście pokazanych negatywnych zjawisk gospodarczych racjonalnym postulatem politycznym polskich przedstawicieli w nowym Parlamencie Europejskim powinno być dążenie do ograniczenia wielkości unijnego budżetu przy jednoczesnym proporcjonalnym zmniejszeniu polskiej składki członkowskiej. Konsekwencją zmniejszenia polskiej składki członkowskiej do budżetu unii byłaby możliwość zmniejszenia obciążeń nakładanych na Polaków przez system podatkowy. Obecny stan w tym zakresie implikuje daleko idącą zależność polityki polskiej względem najsilniejszych gospodarczo państw unijnych, w szczególności Niemiec.

Ograniczenie opisanego wpływu unijnego budżetu na polską gospodarkę pozwoli na przeniesienie miejsca podejmowania wielu decyzji gospodarczych z powrotem do Polski.

P.S. Artykuł ukazał się w kwietniowym numerze Aspektu Polskiego.

ACTA – prawo szeryfa

Przeciętnemu obserwatorowi trudno było w ostatnich tygodniach nadążyć za ewolucją poglądów Donalda Tuska w sprawie ACTA.Zgodnie z logiką swojego niegdysiejszego mentora politycznego postanowił być „za, a nawet przeciw”. Szybko okazało się, że sprawa jest znacznie poważniejsza niż premierowi początkowo się wydawało.

Od czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej żadna z zawieranych przez państwo polskie umów międzynarodowych nie wywoływała tak silnych społecznych emocji. Niewątpliwie przyczynił się do ich wywołania sam Donald Tusk prezentując w mediach arogancką postawę tuż przed podpisaniem traktatu i zapowiadając nieliczenie się z organizującymi się właśnie protestami. Skala manifestacji przeciw ACTA zmusiła go do publicznego przyznania trzy tygodnie później, że w tej sprawie nie miał racji.

Dlaczego ACTA wzbudza tak silne emocje i o co w tym traktacie chodzi?Projekt traktatu powstał z inspiracji Departamentu Handlu USA przy silnym lobbingu koncernów medialnych. Główne postanowienia traktatu nakładają na sygnatariuszy zobowiązania do ścigania producentów podrabianych towarów i naruszeń własności intelektualnej. Co do zasady w większości Polacy zgadzają się, że artystom, konstruktorom i twórcom własności intelektualnej należy się ochrona ich praw adekwatnych do sposobu rozpowszechniania ich dzieł, równocześnie jednak wielu z nich wskazuje, że dostęp do dóbr kultury jest niewspółmiernie drogi w odniesieniu do siły nabywczej ich zarobków.

Pracuję zawodowo w zakresie informatyki, a więc ochrona praw własności intelektualnej jest przeze mnie analizowana na codzień w podejmowanych działaniach zawodowych. W ostatnich tygodniach rozmawiając na temat ACTA słyszałem od moich rozmówców sugestię,że z powodu wykonywanego zawodu powinienem popierać wprowadzenie ACTA. Jak zatem ma się ACTA do polskiej rzeczywistości w zakresie przestrzegania praw własności intelektualnej?

Należy podkreślić, że od wielu lat w Polsce istnieją regulacje prawne dotyczące wykorzystywania własności intelektualnej, głównie w odniesieniu do programów komputerowych oraz utworów w zakresie muzyki i kinematografii. Nie jest to bynajmniej martwe prawo: na terenie Polski działa stowarzyszenie BSA (Business Software Alliance), reprezentujące producentów oprogramowania, zaś jednym z elementów kontroli podmiotów gospodarczych przez urzędy skarbowe jest weryfikacja posiadania licencji na programy komputerowe wykorzystywane przy przetwarzaniu dokumentów księgowych. Z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że użytkowanie nielegalnego oprogramowania w polskich firmach jest raczej marginalną praktyką.W bardzo wielu przypadkach użytkownicy dóbr związanych z własnością intelektualną mają poważne problemy ze zrozumieniem zakresu praw udzielanych im przez producentów i twórców,wynikających ze skomplikowanego sposobu licencjonowania tych praw.

Dążenia przywoływanych w traktacie właścicieli praw własności intelektualnej prowadzą do ukształtowania całkowitej kontroli nad sposobem korzystania z treści objętych prawami autorskimi i patentowymi przez użytkownika, nawet w takim zakresie w jakim narusza to jego uzasadnione prawa do dysponowania opłaconym przez użytkownika egzemplarzem utworu poprzez np. prawo do sporządzania kopii bezpieczeństwa nośnika danych.

Rozsądnie ukształtowane prawo w zakresie ochrony własności intelektualnej powinno zapewniać równowagę pomiędzy uprawnieniami twórców i producentów z jednej strony, zaś użytkowników dóbr intelektualnych z drugiej. ACTA w sposób drastyczny przesuwa tę równowagę w kierunku wszechwładzy amerykańskich i międzynarodowych koncernów medialnych, gdyż to one lobbowały na rzecz traktatu.

Współczesne międzynarodowe korporacje stały się rzeczywistymi władcami świata, uzależniając od swoich wpływów rządy wielu państw, które sprawują nominalną władzę. Tekst ACTA jest dokumentem stwarzającym pole do niejednoznacznych interpretacji, w ostateczności rozstrzyganych prawem silniejszego, czyli korporacji żądających umocnienia swojej pozycji rynkowej. Zawarte w nim rozwiązania prawne są w wielu przypadkach wyrazem amerykańskiej  logiki stanowienia porządku znanej w postaci zasady: „najpierw strzelaj, potem pytaj”. Wyrazem tej zasady jest zapis mówiący o możliwości zastosowania środków tymczasowych takich jak np.prewencyjna konfiskata towarów bez wysłuchania strony podejrzanej o dokonywanie naruszeń jak również inny przewidujący nakaz ujawniania przez dostawców usług internetowych danych użytkowników podejrzewanych o naruszanie praw własności intelektualnej, jeżeli zostało sformułowane względem niego roszczenie. Szczególnie niejasne są zapisy traktatu dotyczące współpracy międzynarodowej przy wykonywaniu traktatu, co wobec ponadterytorialnego charakteru internetu stwarza potencjalnie okoliczności do stosowania prawodawstwa innych państw wobec obywateli polskich. Można sobie wyobrazić możliwość żądania przez Stany Zjednoczone ekstradycji obywatela polskiego w przypadku naruszenia praw własności intelektualnej w związku z serwerem zlokalizowanym na terenie USA.Przypominam zaś, że górna granica kar w prawodawstwie amerykańskim bywa ograniczana jedynie pomysłowością sędziów. Nawet jeżeli jest to abstrakcyjny scenariusz, to tajny charakter negocjacji przed podpisaniem traktatu każe zadawać pytania nawet z pozoru absurdalne.

Amerykańskie koncerny przez lata wypracowały praktykę niszczenia swoich przeciwników poprzez wojny patentowe, wykorzystując w tym celu mechanizm patentowania wszystkiego, co da się opatentować, aby następnie stosować je jako oręż w walce rynkowej. Wśród opatentowanych rozwiązań można znaleźć zarówno oryginalne koncepcje techniczne, jak i patenty dotyczące rozwiązań trywialnych, których jedynym celem jest utrudnienie życia konkurencji. W USA działają firmy, nazywane popularnie „trollami patentowymi”, prowadzące nieznaną w Europie działalność polegającą na wykupywaniu patentów jedynie w celu wytaczania procesów sądowych firmom, które zostały zidentyfikowane jako wykorzystujące rozwiązania objęte patentem. „Troll patentowy”nie prowadzi jednocześnie żadnej działalności wykorzystującej posiadane patenty: to firma, która zarabia na wytaczaniu procesów sądowych innym. Sądzę, że ACTA może być narzędziem do przeszczepienia tej praktyki na grunt europejski. Ubocznym efektem wejścia w życie ACTA może być wzrost kosztów działania wielu polskich firm (głównie tych najbardziej innowacyjnych i dobrze dających sobie radę na rynku), wynikający z konieczności tworzenia rezerw finansowych na przewidywane spory patentowe.

Rząd Donalda Tuska podpisał traktat prowadzący Polskę w kierunku wizji Orwella, która przed laty kojarzyła się z ówczesnym totalizmem komunistycznym. Liberałowie, którzy dwa lata temu podwyższyli stawki podatku VAT, głosząc przed objęciem władzy program zmniejszenia podatków, teraz wprowadzą cenzurę internetu -w imię wolności oczywiście. Wejście w życie traktatu będzie niewątpliwym sukcesem amerykańskiej polityki zagranicznej,broniącej się przed utratą globalnego prymatu gospodarczego na rzecz Chin. Wiele koncernów, dla których ACTA stanowi narzędzie pomnażania zysków, równocześnie bez skrupułów eksploatuje rzesze pracowników w krajach Trzeciego Świata w niewolniczych warunkach pracy i płacy.

Donald Tusk w żenujący sposób wyskoczył przed szereg, co kilka dni później ujawniło się na tle decyzji Niemiec o niepodpisywaniu traktatu. Niezależnie od tego jaki ciąg dalszy będzie miała sprawa ACTA, okoliczności w jakich doszło do podpisania traktatu wymagają ujawnienia. Polacy mają prawo wiedzieć, czy decyzja o podpisaniu ACTA jest po prostu kolejnym przykładem niekompetencji rządu i niezrozumienia istoty traktatu czy też jest wyrazem niesamodzielności polskiej polityki, co w rozważanym przypadku wydaje się aż nazbyt widoczne.

P.S. Powyższy artykuł ukazał się lutowym numerze „Aspektu Polskiego”.

Platforma: dokąd prowadzi polityka w wersji demo?

Nie od dziś wiadomo, że podstawową rolę w polityce Platformy Obywatelskiej odgrywają sondaże. To one ukształtowały charakterystyczne metody działania polityków Platformy: ogłaszają na konferencji prasowej projekt zmian prawnych lub odnoszących się do sfery czysto politycznej, a potem czekają na sondaże. Jeżeli sondaże okażą się korzystne, projekt można realizować, a jak nie to należy czym prędzej schować go na dno szuflady. I tak od wyborów parlamentarnych minęły prawie 3 lata, podczas których Platforma realizuje politykę głównie w sferze medialnej, mając po  swojej stronie zdecydowaną większość prasy i mediów elektronicznych.

W trzecim roku rządów Platformie zdarzył się „kłopot”w postaci wygranych wyborów prezydenckich. Tym samym Platforma Obywatelska objęła pełnię władzy w Polsce i, co należy podkreślić, przejęła pełnię odpowiedzialności za stan państwa.Nie bez powodu piszę o „kłopocie” po wygranych wyborach prezydenckich, bo powszechnie używany przez PO argument, że i takich pomysły polityczne będą wetowane przez prezydenta nie ma już racji bytu: jednym słowem od polityki w wersji demo trzeba przejść do polityki w wydaniu rzeczywistym. A więc przyjrzyjmy się nowej polityce Platformy…

Czy pamiętacie Państwo hasło „3 x 15”? Przypomnę, że w wygranych wyborach parlamentarnych politycy PO obiecywali obniżkę najważniejszych podatków: PIT, CIT oraz VAT do poziomu 15%.Tymczasem wiele wskazuje na to, że rząd Donalda Tuska ma szansę przejść do historii jako pierwszy rząd podwyższający stawkę podatku VAT od chwili wprowadzenia tego podatku w 1993 roku. Nie dokonały tego ani rządy prawicy, oskarżanej przez liberałów o brak znajomości gospodarki ani rządy postkomunistów (u nas w redakcji  „Aspektu Polskiego” nadal wolno tak pisać ….) wsławionych aferą Rywina i pomniejszymi. Podwyżka VATu stanie się udziałem rządu partii idącej do wyborów z hasłem obniżenia podatków – czy ktoś widział liberałów, jak zabierają się do podnoszenia podatków? No to zobaczycie…

Podniesienie podatku VAT spowoduje wzrost kosztów utrzymania, gdyż zgodnie z logiką VATu podatek płacą końcowi odbiorcy towarów i usług, a więc konsumenci, czyli krótko mówiąc polskie rodziny.Podwyżka VATu spowoduje również dodatkowe koszty firm, ponoszone w celu dostosowania swoich systemów księgowych do nowych stawek podatkowych. Rząd przewiduje również zniesienie becikowego oraz ulgi podatkowej na dzieci, czyli jednych z niewielu instrumentów polityki prorodzinnej państwa.

Przez poprzedni rok społeczeństwo było przez rząd utrzymywane w świadomości sukcesów polskiej gospodarki. Z konferencji prasowych rządu mogliśmy się dowiedzieć, że Polska jest jedynym krajem w Europie o dodatnim wzroście gospodarczym. Skąd więc na koniec podwyżka VATu? Wyjaśnienie nasuwa się jedno: rządy Platformy Obywatelskiej w sferze faktów okazały się najgorsze od lat w sferze zarządzania finansami publicznymi. Zapowiadana podwyżka podatków oznacza, że rząd zarządza gospodarką w sposób znacznie gorszy od wszystkich krytykowanych przez siebie poprzedników.

Po wyborach prezydenckich Platforma Obywatelska będzie pewnie musiała spłacić zobowiązania zaciągnięte u postkomunistów,którzy poparli jej kandydata. Po niszczeniu gospodarki może przyjść czas na niszczenie sfery duchowej Polaków, gdyż postkomuniści zamierzają wnieść pod obrady parlamentu projekty ustaw wymierzone w Kościół Katolicki a także godzące w prawa rodziny poprzez promocję homoseksualizmu. Niewątpliwie postkomuniści liczą na poparcie tych projektów ustaw przez polityków Platformy.

Koniec polityki w wydaniu demo pokazuje, że Platforma traktuje swój program polityczny czysto instrumentalnie – jedynie jako narzędzie do utrzymania się przy władzy. Dla milionów Polaków sposób realizacji tej polityki będzie niedługo gorzkim doświadczeniem.

Niniejszy artykuł ukaże się także w sierpniowym wydaniu „Aspektu Polskiego”.