Monthly Archives: Marzec 2012

ACTA – prawo szeryfa

Przeciętnemu obserwatorowi trudno było w ostatnich tygodniach nadążyć za ewolucją poglądów Donalda Tuska w sprawie ACTA.Zgodnie z logiką swojego niegdysiejszego mentora politycznego postanowił być „za, a nawet przeciw”. Szybko okazało się, że sprawa jest znacznie poważniejsza niż premierowi początkowo się wydawało.

Od czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej żadna z zawieranych przez państwo polskie umów międzynarodowych nie wywoływała tak silnych społecznych emocji. Niewątpliwie przyczynił się do ich wywołania sam Donald Tusk prezentując w mediach arogancką postawę tuż przed podpisaniem traktatu i zapowiadając nieliczenie się z organizującymi się właśnie protestami. Skala manifestacji przeciw ACTA zmusiła go do publicznego przyznania trzy tygodnie później, że w tej sprawie nie miał racji.

Dlaczego ACTA wzbudza tak silne emocje i o co w tym traktacie chodzi?Projekt traktatu powstał z inspiracji Departamentu Handlu USA przy silnym lobbingu koncernów medialnych. Główne postanowienia traktatu nakładają na sygnatariuszy zobowiązania do ścigania producentów podrabianych towarów i naruszeń własności intelektualnej. Co do zasady w większości Polacy zgadzają się, że artystom, konstruktorom i twórcom własności intelektualnej należy się ochrona ich praw adekwatnych do sposobu rozpowszechniania ich dzieł, równocześnie jednak wielu z nich wskazuje, że dostęp do dóbr kultury jest niewspółmiernie drogi w odniesieniu do siły nabywczej ich zarobków.

Pracuję zawodowo w zakresie informatyki, a więc ochrona praw własności intelektualnej jest przeze mnie analizowana na codzień w podejmowanych działaniach zawodowych. W ostatnich tygodniach rozmawiając na temat ACTA słyszałem od moich rozmówców sugestię,że z powodu wykonywanego zawodu powinienem popierać wprowadzenie ACTA. Jak zatem ma się ACTA do polskiej rzeczywistości w zakresie przestrzegania praw własności intelektualnej?

Należy podkreślić, że od wielu lat w Polsce istnieją regulacje prawne dotyczące wykorzystywania własności intelektualnej, głównie w odniesieniu do programów komputerowych oraz utworów w zakresie muzyki i kinematografii. Nie jest to bynajmniej martwe prawo: na terenie Polski działa stowarzyszenie BSA (Business Software Alliance), reprezentujące producentów oprogramowania, zaś jednym z elementów kontroli podmiotów gospodarczych przez urzędy skarbowe jest weryfikacja posiadania licencji na programy komputerowe wykorzystywane przy przetwarzaniu dokumentów księgowych. Z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że użytkowanie nielegalnego oprogramowania w polskich firmach jest raczej marginalną praktyką.W bardzo wielu przypadkach użytkownicy dóbr związanych z własnością intelektualną mają poważne problemy ze zrozumieniem zakresu praw udzielanych im przez producentów i twórców,wynikających ze skomplikowanego sposobu licencjonowania tych praw.

Dążenia przywoływanych w traktacie właścicieli praw własności intelektualnej prowadzą do ukształtowania całkowitej kontroli nad sposobem korzystania z treści objętych prawami autorskimi i patentowymi przez użytkownika, nawet w takim zakresie w jakim narusza to jego uzasadnione prawa do dysponowania opłaconym przez użytkownika egzemplarzem utworu poprzez np. prawo do sporządzania kopii bezpieczeństwa nośnika danych.

Rozsądnie ukształtowane prawo w zakresie ochrony własności intelektualnej powinno zapewniać równowagę pomiędzy uprawnieniami twórców i producentów z jednej strony, zaś użytkowników dóbr intelektualnych z drugiej. ACTA w sposób drastyczny przesuwa tę równowagę w kierunku wszechwładzy amerykańskich i międzynarodowych koncernów medialnych, gdyż to one lobbowały na rzecz traktatu.

Współczesne międzynarodowe korporacje stały się rzeczywistymi władcami świata, uzależniając od swoich wpływów rządy wielu państw, które sprawują nominalną władzę. Tekst ACTA jest dokumentem stwarzającym pole do niejednoznacznych interpretacji, w ostateczności rozstrzyganych prawem silniejszego, czyli korporacji żądających umocnienia swojej pozycji rynkowej. Zawarte w nim rozwiązania prawne są w wielu przypadkach wyrazem amerykańskiej  logiki stanowienia porządku znanej w postaci zasady: „najpierw strzelaj, potem pytaj”. Wyrazem tej zasady jest zapis mówiący o możliwości zastosowania środków tymczasowych takich jak np.prewencyjna konfiskata towarów bez wysłuchania strony podejrzanej o dokonywanie naruszeń jak również inny przewidujący nakaz ujawniania przez dostawców usług internetowych danych użytkowników podejrzewanych o naruszanie praw własności intelektualnej, jeżeli zostało sformułowane względem niego roszczenie. Szczególnie niejasne są zapisy traktatu dotyczące współpracy międzynarodowej przy wykonywaniu traktatu, co wobec ponadterytorialnego charakteru internetu stwarza potencjalnie okoliczności do stosowania prawodawstwa innych państw wobec obywateli polskich. Można sobie wyobrazić możliwość żądania przez Stany Zjednoczone ekstradycji obywatela polskiego w przypadku naruszenia praw własności intelektualnej w związku z serwerem zlokalizowanym na terenie USA.Przypominam zaś, że górna granica kar w prawodawstwie amerykańskim bywa ograniczana jedynie pomysłowością sędziów. Nawet jeżeli jest to abstrakcyjny scenariusz, to tajny charakter negocjacji przed podpisaniem traktatu każe zadawać pytania nawet z pozoru absurdalne.

Amerykańskie koncerny przez lata wypracowały praktykę niszczenia swoich przeciwników poprzez wojny patentowe, wykorzystując w tym celu mechanizm patentowania wszystkiego, co da się opatentować, aby następnie stosować je jako oręż w walce rynkowej. Wśród opatentowanych rozwiązań można znaleźć zarówno oryginalne koncepcje techniczne, jak i patenty dotyczące rozwiązań trywialnych, których jedynym celem jest utrudnienie życia konkurencji. W USA działają firmy, nazywane popularnie „trollami patentowymi”, prowadzące nieznaną w Europie działalność polegającą na wykupywaniu patentów jedynie w celu wytaczania procesów sądowych firmom, które zostały zidentyfikowane jako wykorzystujące rozwiązania objęte patentem. „Troll patentowy”nie prowadzi jednocześnie żadnej działalności wykorzystującej posiadane patenty: to firma, która zarabia na wytaczaniu procesów sądowych innym. Sądzę, że ACTA może być narzędziem do przeszczepienia tej praktyki na grunt europejski. Ubocznym efektem wejścia w życie ACTA może być wzrost kosztów działania wielu polskich firm (głównie tych najbardziej innowacyjnych i dobrze dających sobie radę na rynku), wynikający z konieczności tworzenia rezerw finansowych na przewidywane spory patentowe.

Rząd Donalda Tuska podpisał traktat prowadzący Polskę w kierunku wizji Orwella, która przed laty kojarzyła się z ówczesnym totalizmem komunistycznym. Liberałowie, którzy dwa lata temu podwyższyli stawki podatku VAT, głosząc przed objęciem władzy program zmniejszenia podatków, teraz wprowadzą cenzurę internetu -w imię wolności oczywiście. Wejście w życie traktatu będzie niewątpliwym sukcesem amerykańskiej polityki zagranicznej,broniącej się przed utratą globalnego prymatu gospodarczego na rzecz Chin. Wiele koncernów, dla których ACTA stanowi narzędzie pomnażania zysków, równocześnie bez skrupułów eksploatuje rzesze pracowników w krajach Trzeciego Świata w niewolniczych warunkach pracy i płacy.

Donald Tusk w żenujący sposób wyskoczył przed szereg, co kilka dni później ujawniło się na tle decyzji Niemiec o niepodpisywaniu traktatu. Niezależnie od tego jaki ciąg dalszy będzie miała sprawa ACTA, okoliczności w jakich doszło do podpisania traktatu wymagają ujawnienia. Polacy mają prawo wiedzieć, czy decyzja o podpisaniu ACTA jest po prostu kolejnym przykładem niekompetencji rządu i niezrozumienia istoty traktatu czy też jest wyrazem niesamodzielności polskiej polityki, co w rozważanym przypadku wydaje się aż nazbyt widoczne.

P.S. Powyższy artykuł ukazał się lutowym numerze „Aspektu Polskiego”.