Mamy mieć film: o Westerplatte. Zawsze w myślach dotąd dodawaliśmy „o bohaterach z Westerplatte”. Kilka dni temu ujawniono scenariusz filmu „Tajemnica Westerplatte” i tych tajemnic ma wynikać, że żołnierze z Westerplatte bynajmniej bohaterami nie byli. Według scenariusza zaakceptowanego ponoć przez Izabelę Cywińską i Andrzeja Grabowskiego, obrońcy Westerplatte byli alkoholikami, wyczyniającymi w pijanymi widzie różne niegodne rzeczy, przy okazji broniąc się przed Niemcami. Ot, scenariusz na miarę takich produkcji jak „13 posterunek”, „Rodzina Kiepskich” czy „Psy” z zapowiadanym udziałem Bogusława Lindy, który z pewnością ubarwi film soczystymi przekleństwami.
Można by co najwyżej spojrzeć z niesmakiem na taką koncepcję scenariusza, gdyby był on osadzony w czysto fikcyjnej opowieści wojennej. Film ma opowiadać jednak o jednym z najbardziej znanych epizodów kampanii wrześniowej – historycy i członkowie bractw rekonstrukcyjnych biją na alarm podnosząc, że nie ma żadnych przekazów historycznych, które stawiałyby obrońców Westerplatte w złym świetle, co więcej w realiach ciągłych ataków niemieckich w okresie 7 dni obrony półwyspu, wydarzenia ze scenariusza nie miały by możliwości się wydarzyć.
W okresie PRL-u komuniści czynili wiele, aby odebrać Narodowi pamięć historyczną, nie zezwalając na obchodzenie ważnych świąt, ideologizując filmy i publikacje, eksponujące rzekomą przyjaźń polsko-sowiecką. Jednak dla twórców filmowych z tamtego okresu, tworzących filmy wojenne i historyczne, ambicją było dostarczenie przekazu patriotycznego pomimo wspomnianych ograniczeń – wystarczy odwołać się choćby do takich filmów jak „Hubal” czy „Westerplatte”. Okazuje się, że w wolnej Polsce dobrym pomysłem jest tworzenie „dzieł” powodujących destrukcję pamięci narodowej. Niestety, jest to ogólna prawidłowość współczesnej tak zwanej sztuki: warto zauważyć, że artystów (rzeźbiarzy, malarzy, architektów, …) z dawnych wieków, ze starożytności i średniowiecza znamy po upływie setek lat, gdyż pozostawione przez nich dzieła są dowodem ich wyjątkowego talentu i umiejętności. Coraz większa liczba „artystów” współczesności swój rozgłos wywodzi nie z talentu, ale z gotowości do możliwie spektakularnego uderzenia w tradycyjne wartości. Taki trend…
Pokolenie świadków wydarzeń II wojny światowej stoi nad grobem. Dzisiaj jeszcze ci ludzie mogą przemówić, dać świadectwo prawdzie, być głosem sprzeciwu wobec próby takiej manipulacji historycznej, na jaką zanosi się w „Tajemnicy Westerplatte”. Niech więc kombatanci żyją ciesząc się dobrym zdrowiem, bo kiedy ich zabraknie, kto wie, jakiego przekazu historycznego się doczekamy. Po blisko 70 latach od wybuchu II wojny światowej, Niemcy przystąpili do rewizji swojej pamięci historycznej, zastępując niemieckie zbrodnie wojenne pamięcią o „wypędzeniach”. Wygląda na to, że w ramach szerokiej współpracy europejskiej Polacy zechcą zastąpić pamięć o swoich bohaterach wyimaginowanymi opowieściami o zdrajcach i tchórzach. Używając modnego słowa: „będzie kompatybilnie”.
Przy okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego wiele osób wskazywało, że po upadku komunizmu w Polsce nie powstał żaden istotny film odnoszący się do Powstania. Może to i dobrze, że nie powstał, bo boję się pomyśleć, co byśmy na ekranie zobaczyli.
Nie oczekuję prezentacji prawdy historycznej w wydaniu ultraheroicznym, ale elementarne poczucie odpowiedzialności powinno trzymać twórców z dala od manipulacji przeszłością. W obliczu kształtowania przez media elektroniczne świadomości młodego pokolenia, pomysły takie jak opisany przypadek są szczególnie groźne.