Niepodległościowe remanenty

Listopad jest szczególnym miesiącem w roku, kiedy kierujemy myśli w stronę spraw ważnych i podniosłych. Zaczyna się rozważaniami nad życiem, śmiercią i świętością, a w następnych dniach czcimy narodowych bohaterów w Święto Niepodległości, a zarazem przyglądamy się kondycji naszego narodu i państwa. Kiedy opadają emocje związane z burzliwymi obchodami Święta Niepodległości,warto przyjrzeć się jaką treścią wypełniona jest dziś niepodległość Polski i jakim podlega ograniczeniom.

Po 23 latach od wyborów z czerwca 1989 roku coraz więcej Polaków dostrzega, że Polska w której żyją daleka jest od nadziei, które mieli idąc wtedy do urn wyborczych, aby odsunąć od władzy komunistów. Wtedy, w 1989 roku, Polacy mieli w większości nadzieję na dokończenie przebudowy państwa, rozpoczętej w 1980 roku.Jakkolwiek niewielu miało wówczas sprecyzowaną wizję przyszłości,to z pewnością oczekiwali wolności i sprawiedliwości, której pragnęli po latach dominacji zbrodniczego systemu komunistycznego.

Jeżeli dzisiaj dostrzegamy słabości naszej niepodległości, to są one katalogiem win polskiej klasy politycznej. Polacy w bardzo zróżnicowany sposób mówią o polskiej niepodległości: niektórzy są zadowoleni z otaczającej ich rzeczywistości, inni patrzą z niepokojem w przyszłości, wreszcie niektórzy sądzą, że tę niepodległość już w zasadzie ponownie straciliśmy. Oczywiście,po 23 latach od 1989 roku jesteśmy w innym położeniu niż wtedy: nie ma już pustych półek sklepowych, systemu kartkowego i kolejek pod sklepami służącymi zaspokojeniu podstawowych potrzeb życiowych. W zamian mamy publicznie głoszony kult dobrobytu i konsumpcji, stanowiący współcześnie cel działań większości polityków. Dzisiejszy liberalizm, dominujący w polskim życiu politycznym, społecznym oraz w mediach, zaszczepił polskiemu społeczeństwu grzech (dosłownie) śmiertelny: efektem przekonania,że najważniejszym celem życia jest zapewnienie sobie udziału w dobrobycie jest pogłębiająca się od lat katastrofa demograficzna,wynikająca z przekonania młodych ludzi, że udział w dobrobycie jest czymś, co jest więcej warte od założenia rodziny i przyjęcia obowiązków wynikających z wychowywania dzieci. Skutki tego grzechu śmiertelnego polskiego społeczeństwa dotykają wszystkich niezależnie od poglądów politycznych, poziomu zadowolenia i akceptacji dzisiejszej polskiej rzeczywistości. Politycy liberalni,którzy ukazują społeczeństwu wizje świetlanej przyszłości w strukturach Unii Europejskiej, projektują swoje wizje dla tych,którzy zasiedlą polskie ziemie w przyszłości, gdy Polska będzie oznaczało przestrzeń w sensie geograficznym, ale niekoniecznie państwo zamieszkałe przez Polaków. Z tego punktu widzenia liberalizm niesie Polakom zagładę biologiczną nie różniącą się w skutkach od tego co zaprojektowali dla nas niemieccy i sowieccy okupanci, choć w jakże dziś przyjemnym opakowaniu.

Katastrofa demograficzna jest dziś najpoważniejszym zagrożeniem niepodległości Polski, w stopniu nieporównanie większym od wszystkich innych zagrożeń, które moglibyśmy wymienić. Z tego punktu widzenia założenie rodziny i wzięcie na siebie trudu wychowywania dzieci należy traktować dziś jako taki sam obowiązek względem narodu i społeczeństwa jak płacenie podatków, uczciwa praca i inne obowiązki wynikające z życia społecznego. W innym przypadku będziemy tylko uczestnikami budowy współczesnej wieży Babel, której los będzie podobny do tej biblijnej.

Niepodległościowy remanent musi siłą rzeczy obejmować inne sprawy, które stanowią o ograniczeniu suwerenności narodu.Liberalizm, który stanowi obowiązującą doktrynę w życiu publicznym jest źródłem większości zagrożeń dla teraźniejszości i przyszłości narodu polskiego. Ogromną rolę w kształtowaniu postaw Polaków odgrywają dziś media, których w większości można powiedzieć, że są liberalne i polskojęzyczne, czyli w większości należące do niepolskich właścicieli.Pokazywany w nich ideał dobrobytu nie obejmuje tej części społeczeństwa, które z różnych powodów w tym dobrobycie nie uczestniczą: emerytów, drobnych przedsiębiorców, rzemieślników,rodzin wielodzietnych i pracowników sektorów gospodarki likwidowanych w trakcie złodziejskiej prywatyzacji, jaka w Polsce była realizowana po 1989 roku. Ci ludzie w większości są rozgoryczeni Polską taką, jaką dzisiaj istnieje.

Z każdym kolejnym rokiem dają o sobie znać ograniczenia suwerenności, które wynikają z uczestnictwa Polski w strukturach Unii Europejskiej. Kilka lat temu pod presją unijnych urzędników zlikwidowano polski przemysł stoczniowy, jedną z istotnych gałęzi polskiej gospodarki. Niedawno czytałem, że jest prawdopodobne, że nowe polskie okręty dla znajdującej się w stanie zapaści Marynarki Wojennej RP będą budowane w stoczniach niemieckich, które dziwnym trafem nie zostały zlikwidowane.

W ostatnim czasie gwałtownie wzrasta indoktrynacja społeczeństwa ze strony różnych agend unijnych, mająca na celu przekonanie Polaków, że Unia Europejska jest ich dobrodziejstwem. Realizowana właśnie w mediach kampania p.t. „Fundusze unijne: każdy korzysta, nie każdy widzi” przypomina propagandę z okresu PRL,sławiącą przyjaźń ze Związkiem Sowieckim. W emitowanych w telewizji klipach propagandowych nie zobaczyłem jakoś przedstawicieli tysięcy pracowników i właścicieli polskich firm budowlanych, które właśnie zbankrutowały wskutek wadliwego sposobu finansowania inwestycji, budując autostrady, mające być jednym z głównych profitów wykorzystania funduszy unijnych.

W podobny sposób wzrasta presja ze strony Unii Europejskiej w sprawach dotyczących sfery sumienia Polaków oraz obyczajowości takich jak naciski na usunięcie obecności Kościoła katolickiego wżyciu społecznym, dopuszczalność aborcji czy związków homoseksualnych. Wspomniane tendencje wspierane w mediach w znaczący sposób utrudniają polskiemu społeczeństwu rozeznanie swoich własnych interesów oraz niszczą narodową tożsamość.

W tym kontekście szczególnego wymiaru nabierają projekty unijne realizowane na terenie parafii Kościoła katolickiego, będącego od stuleci integralną częścią polskiej tożsamości narodowej.Uzasadnione są obawy, że realizacja takich projektów może się przyczynić do przeniesienia liberalnej indoktrynacji unijnej na teren Kościoła.

Relacje pomiędzy Polską i Unią Europejską nie wyczerpują w oczywisty sposób problemów związanych z utrzymaniem polskiej suwerenności. Po wielu latach kosztownego i szkodliwego politycznie udziału polskiego wojska w misjach w Iraku i Afganistanie, którego głównym rezultatem jest tworzenie sobie przez państwo polskie wrogów w świecie arabskim, armia polska została ukierunkowana na realizację misji w wojnach o charakterze kolonialnym. Jednocześnie w miarę upływu lat polskie wojsko w coraz większym stopniu staje się niezdolne do realizacji swoich podstawowych zadań, czyli obrony kraju. Warto zadać w tym miejscu pytanie: o ile większy potencjał reprezentowałoby nasze wojsko, gdyby środki wydawane na polską obecność w Iraku, a później w Afganistanie przeznaczyć na modernizację armii w kraju? Wobec niezdolności polskiej polityki do przeciwdziałania znanej już z przeszłości współpracy Niemiec i Rosji ponad głowami Polaków (np. w zakresie rurociągu Nord-Stream), niedofinansowanie polskiej armii rozumianej jako suwerenna siła obronna, powinno być źródłem poważnego niepokoju.

Powyższe rozważania pokazują realne problemy i zagrożenia, o których powinniśmy pomyśleć w kontekście rozmów o sposobach obchodzenia Święta Niepodległości. Bolesnym chichotem historii jest fakt, że Lech Kaczyński, prezydent, który podpisał traktat lizboński, pogłębiający uzależnienie Polski od Unii Europejskiej, spoczywa dziś na Wawelu, w miejscu spoczynku wybitnych polskich władców, zaś Ryszard Kaczorowski, ostatni Prezydent Rządu RP na Uchodźtwie, człowiek który przez lata komunizmu bez skazy służył przetrwaniu polskiej suwerennej państwowości, nie mógł doczekać się godnego pogrzebu ze strony władz RP.

P.S. Tekst ukazał się w listopadowym numerze „Aspektu Polskiego”.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *