Category Archives: Bez kategorii

Fotoradary zamiast autostrad

Niedawno Sejm przyjął nowelizację ustawy o prawie drogowym przewidującą utworzenie systemu automatycznych fotoradarów zarządzanego przez Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Ma być bezpieczniej na drogach, bo kierowcy będą jeździć wolniej, a gdyby nie chcieli, to liczne fotoradary wymierzą im automatycznie sprawiedliwość. Będzie jak u Orwella, wielki brat patrzy…  Przypomnijmy, że jednym z wiodących tematów kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej był program budowy autostrad. w którym poprzedni rząd według polityków PO miał się wyjątkowo nie sprawdzać. Łódzki poseł PO Cezary Grabarczyk, uczynił z tematu budowy autostrad wiodący temat swojej kampanii wyborczej, co pomogło mu dostać się do Sejmu. Półtora roku po wyborach okazuje się, że temat autostrad to był tylko PR, tak ulubiony przez polityków PO. Zamiast autostrad umożliwiających sprawne i bezpieczne przemieszczanie się po kraju, będziemy mieć automatyczny system mający cechy dodatkowego podatku. W ciągu ostatniego pół roku dwukrotnie wymieniałem felgi w swoim samochodzie – nowy „wynalazek” PO nic w tym zakresie nie poprawi, ja i wielu innych kierowców nadal będziemy niszczyć nasze pojazdy na niezmodernizowanych drogach.

Przed kolejną kampanią wyborczą pora przypomnieć rządzącym politykom PO wirtualne obietnice wyborcze, zanim złożą kolejne, równie wirtualne jak poprzednie.

Narodowcy wobec kryzysu

Zapraszamy na otwarte spotkanie Ligi Polskich Rodzin w Łodzi
poświęcone aktualnej sytuacji ekonomicznej Polski pod tytułem:

„Narodowcy wobec kryzysu ekonomicznego. Przyczyny i skutki obecnego kryzysu”.

Spotkanie odbędzie się w środę 18 marca 2009 roku o godzinie 18:00, w lokaluWspólnoty Łódzkiej przy ul. Piotrkowskiej 17 w Łodzi (II piętro,wejście z klatki schodowej C lub D)

zapraszają:
Katolicki Klub im. Świętego Wojciecha
Liga Polskich Rodzin Powiatu Łódzkiego
Wszechnica Narodowa

Testowanie suwerenności

Przedwczoraj Sąd Najwyższy rozpatrywał sprawę Polaka skazanego w Wielkiej Brytanii na dożywocie za gwałt, jakiego miał się dopuścić zdaniem brytyjskiego sądu. Jest zwyczajem, że po prawomocnym wyroku o czynach skazanego nie mówi się raczej w trybie domniemania, przypomnę jednak, że zdaniem obserwatorów wina naszego rodaka bynajmniej nie była oczywista. Po przekazaniu Polaka przez Brytyjczyków polskiemu wymiarowi sprawiedliwości należało rozstrzygnąć, jaką karę ma on odbyć, gdyż polskie prawo nie przewiduje skazania na dożywocie za czyn, za który Polak został skazany.
I oto przedwczoraj Sąd Najwyższy uznał, że należy uznać, że skazany Polak będzie odbywał karę, na jaką został skazany w Wielkiej Brytanii, tym samym uznając nadrzędność obcego (w tym przypadku brytyjskiego i unijnego) prawa nad prawem polskim. Tym samym Sąd Najwyższy w swoim  orzeczeniu publicznie uznał, że suwerenność naszego kraju jest poważnie ograniczona. Wyobraźmy sobie, co sądy amerykańskie, brytyjskie, niemieckie, izraelskie czy rosyjskie mają do powiedzenia w sprawie swoich obywateli. Otóż one stają po ich stronie, nawet wtedy, gdy ich wina jest oczywista!!! Polski sąd uznał inaczej…
Oczywiście, pokazany przykład jest niezręczny do komentowania, gdyż jeżeli wierzyć wyrokowi brytyjskiego sądu mówimy o osobie, która popełniła poważne przestępstwo. Nie można jednak zapominać, że sądy polskie mają obowiązek wspierać suwerenność polskiej państwowości w zakresie, w którym są do tego powołane. Strach pomyśleć, jeżeli również w innych sprawach polski wymiar sprawiedliwości będzie brał stronę obcego systemu prawnego. W tej opisywanej sprawie polskie sądownictwo nie zdało egzaminu przed własnym narodem…

Na Słowacji już euro…

1 stycznia 2009 roku Słowacja weszła do strefy euro, porzucając własną walutę, czyli koronę słowacką. Wydarzenie zostało odnotowane na poczesnym miejscu w głównych serwisach informacyjnych (telewizyjnych i internetowych) z sugestią formułowaną w sposób jawny lub zakamuflowany, że teraz czas na Polskę, bo sąsiedzi podążają już tą drogą. Ten fakt z życia naszych sąsiadów jest dobrą okazją do przypomnienia stanowiska Ligi Polskich Rodzin wobec przyjęcia euro przez Polskę.

Tradycyjnie chętnie komentuję opinie przeciwników politycznych, szeroko obecne w mediach zdominowanych przez liberałów. Zwolennicy wprowadzenia euro do Polski wypowiadają bardzo różne opinie zarówno te, z którymi można się zgodzić jak i takie, z którymi pod żadnym pozorem zgodzić się nie wolno.

Zacznijmy od spraw oczywistych, gdzie można się w przybliżeniu zgodzić z naszymi adwersarzami: z pewnością posługiwanie się jednolitą walutą w wielu krajach jest korzystne dla turystów, którzy nie muszą się zajmować przeliczeniami walutowymi.

Kolejny podnoszony argument, że wprowadzenie euro spowoduje obniżenie kosztów obsługi bankowej, np. przelewów, nie jest już taki oczywisty. Systemy informatyczne w bankowości będą i tak musiały obsługiwać  wielowalutowość chociażby dla obsługi konwersji walut państw spoza strefy euro, tak więc koszty obsługi systemów informatycznych na pewno się nie zmniejszą. Obniżenie kosztów usług bankowych może mieć swoje źródło w rzeczywistej konkurencji na tym rynku, co akurat nie zależy od przyjęcia euro. Przykład kontrowersji wokół cen roamingu w sieciach telefonii komórkowych pokazuje, że ceny niektórych usług nie zawsze wynikają wprost z kosztów ich wytworzenia, ale mogą być sztucznie zawyżane w warunkach zmowy cenowej.

Obniżenie kosztów ryzyka kursowego dla przedsiębiorców prowadzących długoterminowe transakcje wewnątrz Unii Europejskiej jest prawdziwe, ale tylko częściowo. Ma ono sens w przypadku długoterminowych kontraktów zawieranych na eksport do państw strefy euro, ale tylko w przypadku eksportu usług. W przypadku eksportu towarów do państw Eurolandu najczęściej mamy jednak do czynienia z uprzednim importem surowców lub komponentów do produkcji spoza Unii (np. z Dalekiego Wschodu), a więc ryzyko kursowe w tym przypadku się nie zmienia po przyjęciu euro. Ze względu na ogólnie wyższe koszty pracy w strefie euro występuje tendencja to przenoszenia produkcji poza Euroland, a więc jednolitość waluty także nie ma znaczenia.

W dłuższym okresie czasu po przyjęciu euro należy się spodziewać wzrostu cen do poziomu w innych państwach Eurolandu, a w ślad za nim wzrostu płac – niby świetnie, ale w skali makro oznacza to zmiejszenie konkurencyjności polskiej gospodarki związanej z wyższymi kosztami wytworzenia towarów i usług i prawdopodobne spowolnienie gospodarcze.

Przyjęcie euro stanowić będzie kolejne ograniczenie kompetencji rządu polskiego, którego jeszcze jeden instrument wpływania na kondycję gospodarki zostanie oddany pod kontrolę Brukseli. Jeżeli dzisiaj mówi się o kryzysie gospodarczym, którego przyczyny leżą poza okolicznościami powstałymi w polskiej gospodarce, to fakt posiadania indywidualnego mechanizmu separującego nas choć trochę od trendów gospodarki światowej, jest w tym przypadku bardzo cenny.

Te wszystkie uwarunkowania, które zostały przedstawione w sposób z pewnością niekompletny, mają jednak charakter czysto techniczny i w gruncie rzeczy można by je pozostawić pod rozważania ekonomistów. Istotny jest jednak polityczny aspekt przyjęcia euro – niezależnie od uwarunkowań ekonomicznych euro jest jednym z podstawowych elementów projektu jednolitego państwa europejskiego, w podobny sposób jak konstytucja europejska. Podobnie jak konstytucja europejska ma za zadanie budować nową tożsamość europejską – aspekt ekonomiczny jest rzeczą drugorzędną.

Pisałem o tym w poprzednich wypowiedziach: Unia Europejska w perspektywie długofalowej dąży do wykreowania jednolitej tożsamości europejskiej. Wobec różnorodności Europejczyków z różnych państw warunkiem powodzenia tego projektu jest wykorzenienie tej różnorodności z umysłów ludzi. Głównymi elementami tworzących różnorodność Europejczyków są tożsamość narodowa i religijna. Stąd wynika determinacja różnych gremiów unijnych w walce z przejawami „nacjonalizmu i ksenofobii” (czytaj: przywiązaniem do współnoty narodowej) oraz „nietolerancji i homofobii” (czytaj: przywiązaniem do zasad moralnych wynikających z chrześcijaństwa). Ta determinacja wynika z przekonania, że projekt Unii Europejskiej nie ma szans powodzenia bez stworzenia „nowego człowieka”, nieodwołującego się do tożsamości narodowej i religijnej. Podobny sens polityczny (destrukcji podstaw cywilizacji europejskiej) ma koncepcja przyjęcia do Unii Europejskiej Turcji – państwa historycznie ani geograficznie nie należącego do Europy.

Dla polskich narodowców – ludzi odwołujących się do koncepcji politycznej wspólnoty narodowej i katolickiego systemu wartości wizja polityczna Unii Europejskiej jest nie do przyjęcia. Sprzeciwiamy się przedsięwzięciom prowadzącym w cywilizacyjną przepaść, jednym z tych przedsięwzięć jest przystąpienie do strefy euro. Z tych powodów: ekonomicznych, politycznych i cywilizacyjnych wynika nasz sprzeciw wobec porzucenia polskiej waluty – jednego z pozostałych jeszcze instrumentów polskiej suwerenności.

Święta…

Jest wieczór wigilijny. Powoli dobiega końca dzień, który dla chrześcijan kończy okres oczekiwania na narodzenia Jezusa – jutro dzień Bożego Narodzenia. W polskiej tradycji wigilia Bożego Narodzenia to dzień szczególny, który staramy się obchodzić w gronie rodzinnym. W ostatnich latach to święto, które wraz ze Świętem Wielkiej Nocy pozwala ludziom przeżywać swoją wiarę, poddawane jest najprzeróżniejszym manipulacjom, czasami nawet ze sobą sprzecznym.
Najbardziej widocznym trendem jest wszechobecna komercjalizacja święta. W hipermarketach święta Bożego Narodzenia ogłaszane są (bo chyba nie obchodzone…) już w trzeciej dekadzie listopada. Hipermarkety, banki i wiele innych instytucji komercyjnych budują rozmaite skojarzenia reklamowe związane ze świętem, które mają pobudzić ludzi do wzmożonej konsumpcji. Z tego powodu po latach zastępowania Świętego Mikołaja Dziadkiem Mrozem w okresie stalinizmu, doszliśmy do stanu w którym z chrześcijańskiego świętego zrobiono disneyowskiego krasnala w czerwonym ubraniu, którego głównym zadaniem jest rozwożenie prezentów kupionych oczywiście w tych hipermarketach i innych korzystających z tych skojarzeń firm. Żeby nie było złudzeń: postać Świętego Mikołaja (na fali poprawności politycznej zwanego po prostu Mikołajem) w oczach specjalistów od reklamy nie powinna budować skojarzeń z chrześcijaństwem, bo to mogłoby wyglądać niesmacznie, więc niech pozbawiony swojego życiorysu święty pozostanie czerwonym krasnalem.
Wspomniana już polityczna poprawność wkracza do szkół i przedszkoli w postaci imprez rozrywkowych tzw. gwiazdki, typowych dla karnawału a odbywanych w okresie Adwentu – imprez dziwnych, gdzie na poziomie przedszkola elementy religijne zastępowane są przez zwierzątka, śnieżynki i Mikołaja (nie-świętego). Wydaje się jakby główną myślą scenariusza takiej imprezy jest „co zrobić, aby nie powiedzieć, że chodzi o święto Narodzenia Jezusa”. Tak więc zamiast śpiewania kolęd mamy piosenki o zimie i zwierzątkach, jest sympatycznie, a nawet ekologicznie, jednym słowem jest „trendy”.
W tym roku pojawiła się nowa tendencja: relatywizacja Świąt Bożego Narodzenia poprzez promowanie świąt pochodzących z innych religii, w szczególności z judaizmu i islamu. W ramach tej tendencji prezydent RP na kilka dni przed Bożym Narodzeniem biegnie do synagogi, co sprawia wrażenie, że w odbiorze społecznym są to równorzędne okoliczności. Jest oczywiste, że wyznawcy wspomnianych judaizmu i islamu obchodzą swoje święta, i w tym zakresie mogą się cieszyć w Polsce pełną wolnością wyznania. Nie jest jednak dobrze, gdy prezydent RP wpisuje się swoimi działaniami w opisany mechanizm demontażu wielowiekowej tradycji obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia w Polsce.
Pozbierałem w jednym tekście tych kilka mechanizmów, aby pokazać, że jednoczesne występowanie wspomnianych tendencji stanowi niebezpieczne zjawisko, którego utrwalenie się stanowiłoby spłycenie rozumienia chrześcijaństwa w polskim społeczeństwie.
Pomimo wszystko, Kościół jest bytem nadprzyrodzonym, stąd pozostaje nam chrześcijański optymizm, związany z Bożym Narodzeniem. W dniu wigilijnym wszystkim moim przyjaciołom, znajomym, i po prostu czytelnikom życzę, aby te dni Świąt Bożego Narodzenia napełniły ich radością pochodzącą z wiary w Jezusa, aby były dla nich głębokim przeżyciem duchowym, aby przyniosły Boże błogosławieństwo, aby czas odpoczynku przyniósł wiarę i siły w możliwość budowy lepszej przyszłości naszych rodzin i naszego kraju.

Pozdrawiam – Jan Waliszewski

Będziemy mieć Legię Cudzoziemską?

Od dłuższego czasu śledzę doniesienia dotyczące zmian w Wojsku Polskim, które ma zostać uzawodowione i w niedalekiej przyszłości ma składać się wyłącznie z żołnierzy kontraktowych. W pierwszych dniach grudnia bieżącego roku odbył się ostatni pobór do wojska – od tej pory żołnierze będą zgłaszać się do wojska jak do każdego innego miejsca pracy. Równocześnie ze szkół wycofywany jest przedmiot „Przysposobienie obronne” i zastępowany nowym przedmiotem „Edukacja dla bezpieczeństwa”, w którym zagadnienia z zakresu wyszkolenia wojskowego będą potraktowane jako drobny fragment na równi z nauką pierwszej pomocy ofiarom wypadków drogowych.
Kiedyś po studiach zaliczyłem 5-miesięczny okres służby wojskowej (zresztą w ciekawym okresie, bo jesienią 1989 roku), a dziś przyglądam się tej tematyce jako ojciec dwóch synów, którzy według dotychczasowych reguł we właściwym czasie staliby się poborowymi. Z tego zainteresowania o całkowicie prywatnej motywacji wynika jednak szereg ogólnych wniosków, o których napiszę poniżej.
W okresie PRL wojsko było instytucją zideologizowaną, pozostającą w służbie systemu sowieckiego, a jednocześnie stanowiące poważne obciążenie dla gospodarki, niewydolnej i bez obciążeń związanych ze zbrojeniami. Młodszym czytelnikom trzeba przypomnień, że jednym z istotnych czynników rozpadu Związku Sowieckiego była ekonomiczna przegrana wyścigu zbrojeń z USA. Z obu tych powodów po upadku PRL nakłady na obronność większość klasy politycznej postrzega jako nieracjonalne obciążenie gospodarki.
Jednocześnie szerzące się lewackie widzenie świata (pacyfistyczne i posthippisowskie) skłania wielu młodych ludzi do uznania, że każda postać służby wojskowej jest zbędną stratą czasu w życiowej perspektywie.
Wspomniane refleksje co do celowości lub niecelowości służby wojskowej w życiu młodego człowieka warto skonfrontować ze współczesną doktryną wykorzystania polskiego wojska. Przystępując do pisania tego tekstu miałem świadomość wyraźnego dysonansu dotyczącego spójności obrazu polskiej armii. Z nieoczekiwaną pomocą przyszedł mi program Bronisława Wildsteina, przez przypadkową zbieżność w czasie dziś wieczorem poświęcony przemianom w polskim wojsku. W trakcie programu wśród wypowiedzi można było w mniej lub bardziej jawny sposób usłyszeć opinię, że współczesne państwo polskie nie jest w stanie obronić swojego terytorium.
Polacy na przestrzeni dziejów wielokrotnie w dramatyczny sposób doświadczali skutków trudnego położenia geograficznego Polski pomiędzy Niemcami a Rosją, skutków militarnej przewagi sąsiadów, a zwłaszcza porozumiewania się obydwu sąsiednich państw przeciw Polsce. Szczególnie ciężkimi doświadczeniami w XX wieku stały się wojna z bolszewikami w 1920 roku a później kampania wrześniowa. Pomimo ogromnej przewagi militarnej przeciwników w tych wojnach, nie mieliśmy sytuacji, w której doktryna wykorzystania armii zakłada z góry niemożność obrony niepodległości. Wartość niepodległości była w okresie II RP wspierana wysiłkiem społecznym – wystarczy wspomnieć społeczne zbiorki pieniędzy na sfinansowanie budowy okrętów podwodnych „Orzeł” i „Sęp”. Częste jest odwoływania się do tradycji Polski przedwojennej w poszukiwaniu lepszych standardów polityki, myślenia o państwie i Narodzie, a więc i w tym przypadku warto spojrzeć wstecz.
Bulwersujące jest, że współczesna koncepcja przebudowy armii zdaje się być oparta na założeniu o braku możliwości obrony suwerenności. Co więcej, takie założenie dobrze współgra z działaniami większości polityków, którym nie chce się bronić suwerenności Polski w wymiarze politycznym i gospodarczym.
Jeżeli uznamy takie założenia za prawdziwe, to i koncepcja profesjonalizacji armii uzyska spójność. Jej efektem stanie się przekształcenie Wojska Polskiego w coś w rodzaju wymienionej w tytule Legii Cudzoziemskiej – armii dobrze nadającej się do realizacji rozmaitych ekspedycji o charakterze wojen kolonialnych, ale niezdolnej do obrony własnej Ojczyzny. Doświadczenia z wojen w Iraku i Afganistanie potwierdzają taką właśnie tezę.
Oczywiście, współczesny sprzęt bojowy (samoloty, czołgi,..) z racji wysokiego stopnia złożoności wymaga obsługi przez wysoko kwalifikowanych specjalistów, a więc żołnierzy zawodowych. Kadra żołnierzy zawodowych wystarczy do udziału w konfliktach poza granicami kraju, jakkolwiek by oceniać ich sens polityczny, moralny i inny. Jednak rezygnacja ze szkolenia poborowych (a więc późniejszych rezerwistów mobilizowanych w chwili zagrożenia kraju) pozbawia Polskę nawet potencjalnej możliwości obrony własnych granic. Żyjemy w takim położeniu geopolitycznym, że rezygnacja z powszechnego przygotowania wojskowego obywateli jest brakiem odpowiedzialności za własny Naród i państwo. W razie zmiany sytuacji politycznej tego braku nie da się w krótkim czasie odrobić.
Siły polityczne będące dziś u władzy nie chcą dziś wesprzeć żadnego z podstawowych priorytetów politycznych Polski: zahamowania katastrofy demograficznej poprzez rzeczywistą politykę prorodzinną oraz zachowania suwerenności w wymiarze politycznym i gospodarczym poprzez odrzucenie pomysłów budowy europejskiego superpaństwa. W ten ciąg myślowy wpisuje się koncepcja przebudowy polskiej armii, będąca faktycznie przekształceniem jej w armię kolonialną.
Jeżeli Polska ma być niepodległa w przyszłości, te trendy myślowe nie mogą być kontynuowane.

82 lata temu powstał Obóz Wielkiej Polski

4 grudnia 1926 roku powstał Obóz Wielkiej Polski – masowy ruch polityczny, który zapisał ważny rozdział w historii ruchu Narodowego. Powstał jako reakcja na obalenie legalnego rządu RP przez Piłsudskiego, będąc w opozycji zarówno do liberalnej demokracji jak i socjalistów. Właśnie w okresie działania Obozu Wielkiej Polski sformułowano podstawy ideowe współczesnej myśli narodowej.

Najważniejszą pracą z tamtych lat stała się praca Romana Dmowskiego „Naród, Kościół i państwo”, należąca do jednych z najczęściej cytowanych dzieł myśli narodowej.
To właśnie z tej książki pochodzi powszechnie znany cytat:
        „Państwo polskie jest państwem katolickim. Nie jest nim tylko dlatego, że ogromna większość jego ludności jestkatolicką, i nie jest katolickim w takim czy innym procencie. Z naszegostanowiska jest ono katolickim w pełni znaczenia tego wyrazu, bopaństwo nasze jest państwem narodowym, a naród nasz jest narodemkatolickim.”

I dalej: „Wielki naród, jak już było gdzie indziej powiedziane, musi nosić wysokosztandar swej wiary. Musi go nosić tym wyżej w chwilach, w którychwładze jego państwa nie noszą go dość wysoko, i musi go dzierżyć tymmocniej, im wyraźniejsze są dążności do wytrącenia mu go z ręki.”   To przesłanie jest aktualne także dzisiaj, jak i wiele innych wskazań z tej książki.

Działalność w Obozie Wielkiej Polski była elementem życiorysu politycznego prawie wszystkich znaczących działaczy przedwojennego Ruchu Narodowego, była skuteczną formacją ideową, która dała im siłę do walki w czasie II wojny światowej.
W szczytowym okresie działalności Obóz Wielkiej Polski liczył w/g różnych źródeł od 250 do 300 tysięcy członków – trudno wyobrazić sobie dzisiaj tak masowe zaangażowanie polityczne. Być może wśród tych tysięcy ludzi był ktoś z Twojej rodziny. Idź i spytaj: może Twój dziadek lub pradziadek był członkiem Obozu Wielkiej Polski? Być może odkryjesz nieznane tradycje swoich przodków.

Dziedzictwo Obozu Wielkiej Polski jest także dziedzictwem współczesnego Ruchu Narodowego.

Zapraszam do uczestnictwa w spotkaniu dot. UE

„4 lata uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej”
to temat panelu dyskusyjnego, które poprowadzą:

•Mirosław Orzechowski – prezes LPR,
•Jan Waliszewski – członek Rady Politycznej LPR,
•Jacek Kędzierski – prawnik, członek LPR

Spotkanie odbędzie się 5 grudnia 2008 roku o godzinie 18:00, w lokaluWspólnoty Łódzkiej przy ul. Piotrkowskiej 17 w Łodzi (II piętro,wejście z klatki schodowej C lub D)

zapraszają:
Katolicki Klub im. Świętego Wojciecha
Liga Polskich Rodzin Powiatu Łódzkiego
Wszechnica Narodowa

Co nam obca przemoc wzięła…

No i stało się! Po miesiącach ultymatywnych żądań płynących z Komisji Europejskiej wczoraj wieczorem rząd zaakceptował najnowszy plan przedstawiony przez p. Nelle Kroes, unijną komisarz d/s konkurencji. Historia zatoczyła koło i rząd, reprezentujący siły polityczne najbardziej popierające akcesję Polski do Unii Europejskiej, dziś firmuje największą porażkę polityczną będącą skutkiem tej akcesji. Po 1989 roku, od czasu usunięcia sowieckiej dominacji w Polsce, mimo braku rozliczenia z komunizmem i wynikającymi stąd słabościami polskiej polityki, nie mieliśmy sytuacji, w której decyzje o podstawowym znaczeniu dla polskiej gospodarki, zapadały pod dyktatem obcego ośrodka politycznego. W polityce niejednokrotnie zawiera się kompromisy, lepsze lub gorsze, ale jednak wynikające z równorzędności porozumiewających się stron. Likwidacja polskiego przemysłu stoczniowego świadczy o tym, że pozycja Polski w Unii Europejskiej w żadnej mierze suwerenna nie jest.
Cynizm Komisji Europejskiej względem Polski widać wyraźnie na tle niedawnych decyzji Komisji o udzieleniu pomocy publicznej dla sektora bankowego, gdzie nie ma poważniejszej dyskusji o naruszaniu zasad konkurencji przy otrzymywaniu pomocy publicznej, na co powołują się unijni urzędnicy w żądaniach wobec polskich stoczni.
Czyniąc zadość żądaniom urzędników z Brukseli, rząd Donalda Tuska zadeklarował zgodę na likwidację stoczni we własnym zakresie, ułatwiając tym samym zadanie brukselskim komisarzom. No cóż, deklarując „politykę miłości” Donald Tusk stara się unikać sytuacji nieprzyjemnych. Dla czystości sytuacji wolałbym jednak, aby rząd mojego kraju nie legitymizował braku suwerenności swoimi usłużnymi działaniami. W maju 1939 roku minister Józef Beck w swoim przemówieniu sejmowym broniącym Polski przez niemieckiemi roszczeniami wobec Gdańska mówił: „Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.”  Przemówienie Becka nie odwóciło biegu wydarzeń nadciągającej drugiej wojny światowej, ale stanowiło kapitał polityczny dla społeczeństwa w myśleniu o znaczeniu suwerenności państwa. Dzisiaj ani ze strony prezydenta ani premiera nie było nam dane usłyszeć podobnych słów, gdyż wszystkie siły polityczne obecne w aktualnym parlamencie nie posługują się kategorią polskiego interesu narodowego jako podstawowym kryterium oceny działań politycznych. Zamiast tego podejmowane są jedynie takie działania, które poprawiają lub przynajmniej nie pogorszą notowań danej partii w sondażach.
Zwycięzcami działań Komisji Europejskiej względem polskiego przemysłu stoczniowego są oczywiście Niemcy, których stocznie przejmą rynek zamówień dotychczas realizowanych przez polski przemysł stoczniowy.
Na otarcie łez przypominam, że już w maju przyszłego roku odbędzie się najbliższa parada Schumana, podczas której fani UE będą mogli dla odprężenia radośnie pomachać balonikami.

Potrzeba budowy suwerennej polityki finansowej

Doniesienia prasowe na temat światowego kryzysu finansowego na dobre zagościły w świadomości Polaków i stały się powszechnym tematem dyskusji w wielu rodzinach. Polacy zadają sobie pytanie w jakim stopniu kryzys finansowy wpłynie na ich życie, a w szczególności na rynek pracy w naszym kraju i możliwości sprostania obciążeniom finansowym. Analitycy rynku finansowego uspokajają wprawdzie, że polski rynek instytucji finansowych nie jest zagrożony ze względu na znikomy odsetek złych, tj. niespłacalnych kredytów, ale możliwości zaciągnięcia kredytu przez przeciętnego Polaka zmniejszają się z każdym tygodniem ze względu na drastyczne zaostrzenie kryteriów oceny zdolności kredytowej.

Zakładając, że wspomniane opinie ekspertów o zdrowej strukturze polskiego rynku kredytowego są wiarygodne, być może unikniemy poważnej katastrofy. Należy jednak przypomnieć, że podobnie jak media elektroniczne oraz prasa są w większości kontrolowane przez obcy kapitał, również instytucje finansowe w Polsce należą w ok. 80 % do zagranicznych właścicieli. Wynika z tego faktu bardzo prawdopodobny scenariusz, w którym banki zagraniczne mające kłopoty z płynnością finansową na rynku macierzystym będą transferować pieniądze ze swoich oddziałów w Polsce lub spółek zależnych w celu udzielenia pomocy centrali. Skutkiem takich działań jest destabilizacja rynku finansowego, w szczególności rynku kredytów oraz kursu złotego względem innych walut. W zasadzie z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że proceder transferu pieniędzy z oddziałów w Polsce zagranicznych banków ma miejsce, gdyż co najmniej kilka banków zagranicznych obecnych w Polsce jest wymienianych w grupie banków mających problemy finansowe na rynkach macierzystych. W takiej sytuacji transfer środków finansowych dla wsparcia przeżywających kłopoty central banków byłby prostym skorzystaniem z prawa własności.

A więc, jeżeli przyjdzie nam jako społeczeństwu polskiemu ponosić koszty światowego kryzysu finansowego, to stanie się to przede wszystkim w wyniku utraty kontroli nad instytucjami finansowymi w Polsce. Nie jest w tym przypadku ważna forma własności tych instytucji (państwowa czy też prywatna), ale fakt ich podporządkowania zagranicznym dysponentom. Przed taką sytuacją Liga Polskich Rodzin ostrzegała na długo przed wystąpieniem kryzysu finansowego wskazując na utratę suwerenności Polski w zakresie kontroli rynku finansowego.

W istniejącej sytuacji gospodarczej niezbędna jest realizacja narodowego programu gospodarczego zmierzającego do odzyskania utraconej suwerenności oparta na następujących zasadach:
– udzielenie pomocy publicznej instytucjom finansowym będzie możliwe jedynie na drodze ich renacjonalizacji (przejęcia akcji tych instytucji przez Skarb Państwa),
– czasowe ustawowe ograniczenie możliwości transferu zysków instytucji finansowych za granicę (zakaz całkowity lub możliwość transferu zysków przy spełnieniu określonych wskaźników finansowych banku),
– wprowadzenie zakazu używania w nazwach firm, mediów elektronicznych oraz gazet codziennych i czasopism określenia „Polski” dla podmiotów gospodarczych z większościowym obcym kapitałem pod karą sankcji wynikających z ustawy o nieuczciwej konkurencji.

Ten ostatni postulat wart jest bliższego komentarza: uczestnicząc w życiu gospodarczym jako firmy lub zwykli konsumenci kupujemy towary i usługi nie tylko dlatego, że są nam potrzebne i mają określone cechy użytkowe oraz korzystną cenę, lecz również okazujemy zaufanie sprzedawcy oraz producentowi kupowanych dóbr. Właściwe jest więc, aby uczestnik obrotu gospodarczego miał świadomość, czy jego zaufanie udzielane jest firmie polskiej czy zagranicznej, czy wspiera pomyślność polskiej czy obcej firmy. Tak więc nie jest to postulat ograniczenia wolności gospodarczej, ale zapewnienia uczestnikom życia gospodarczego prawa do rzetelnej informacji o uczestnikach transakcji. Rozumienie sensu popierania własnych podmiotów gospodarczych jest powszechne w większości współczesnych społeczeństw, również w polskim społeczeństwie należy upowszechniać mechanizmy ułatwiające wspieranie polskiego interesu gospodarczego.

We obecnym parlamencie nie ma sił politycznych, które mogłyby i chciałyby powyższe postulaty polityczne realizować: nie są nimi w szczególności ani Platforma Obywatelska ani Prawo i Sprawiedliwość (ani inne partie obecne w parlamencie), realizujące na wyścigi doktrynę podporządkowania Polski zwierzchnictwu instytucji Unii Europejskiej. Liga Polskich Rodzin jest obecnie opozycją pozaparlamentarną. Chociaż nie ma dziś możliwości stanowienia prawa promującego polski interes narodowy, trzeba upowszechniać założenia narodowej polityki gospodarczej aż staną się one programem silnego stronnictwa polityki polskiej.