1 stycznia 2009 roku Słowacja weszła do strefy euro, porzucając własną walutę, czyli koronę słowacką. Wydarzenie zostało odnotowane na poczesnym miejscu w głównych serwisach informacyjnych (telewizyjnych i internetowych) z sugestią formułowaną w sposób jawny lub zakamuflowany, że teraz czas na Polskę, bo sąsiedzi podążają już tą drogą. Ten fakt z życia naszych sąsiadów jest dobrą okazją do przypomnienia stanowiska Ligi Polskich Rodzin wobec przyjęcia euro przez Polskę.
Tradycyjnie chętnie komentuję opinie przeciwników politycznych, szeroko obecne w mediach zdominowanych przez liberałów. Zwolennicy wprowadzenia euro do Polski wypowiadają bardzo różne opinie zarówno te, z którymi można się zgodzić jak i takie, z którymi pod żadnym pozorem zgodzić się nie wolno.
Zacznijmy od spraw oczywistych, gdzie można się w przybliżeniu zgodzić z naszymi adwersarzami: z pewnością posługiwanie się jednolitą walutą w wielu krajach jest korzystne dla turystów, którzy nie muszą się zajmować przeliczeniami walutowymi.
Kolejny podnoszony argument, że wprowadzenie euro spowoduje obniżenie kosztów obsługi bankowej, np. przelewów, nie jest już taki oczywisty. Systemy informatyczne w bankowości będą i tak musiały obsługiwać wielowalutowość chociażby dla obsługi konwersji walut państw spoza strefy euro, tak więc koszty obsługi systemów informatycznych na pewno się nie zmniejszą. Obniżenie kosztów usług bankowych może mieć swoje źródło w rzeczywistej konkurencji na tym rynku, co akurat nie zależy od przyjęcia euro. Przykład kontrowersji wokół cen roamingu w sieciach telefonii komórkowych pokazuje, że ceny niektórych usług nie zawsze wynikają wprost z kosztów ich wytworzenia, ale mogą być sztucznie zawyżane w warunkach zmowy cenowej.
Obniżenie kosztów ryzyka kursowego dla przedsiębiorców prowadzących długoterminowe transakcje wewnątrz Unii Europejskiej jest prawdziwe, ale tylko częściowo. Ma ono sens w przypadku długoterminowych kontraktów zawieranych na eksport do państw strefy euro, ale tylko w przypadku eksportu usług. W przypadku eksportu towarów do państw Eurolandu najczęściej mamy jednak do czynienia z uprzednim importem surowców lub komponentów do produkcji spoza Unii (np. z Dalekiego Wschodu), a więc ryzyko kursowe w tym przypadku się nie zmienia po przyjęciu euro. Ze względu na ogólnie wyższe koszty pracy w strefie euro występuje tendencja to przenoszenia produkcji poza Euroland, a więc jednolitość waluty także nie ma znaczenia.
W dłuższym okresie czasu po przyjęciu euro należy się spodziewać wzrostu cen do poziomu w innych państwach Eurolandu, a w ślad za nim wzrostu płac – niby świetnie, ale w skali makro oznacza to zmiejszenie konkurencyjności polskiej gospodarki związanej z wyższymi kosztami wytworzenia towarów i usług i prawdopodobne spowolnienie gospodarcze.
Przyjęcie euro stanowić będzie kolejne ograniczenie kompetencji rządu polskiego, którego jeszcze jeden instrument wpływania na kondycję gospodarki zostanie oddany pod kontrolę Brukseli. Jeżeli dzisiaj mówi się o kryzysie gospodarczym, którego przyczyny leżą poza okolicznościami powstałymi w polskiej gospodarce, to fakt posiadania indywidualnego mechanizmu separującego nas choć trochę od trendów gospodarki światowej, jest w tym przypadku bardzo cenny.
Te wszystkie uwarunkowania, które zostały przedstawione w sposób z pewnością niekompletny, mają jednak charakter czysto techniczny i w gruncie rzeczy można by je pozostawić pod rozważania ekonomistów. Istotny jest jednak polityczny aspekt przyjęcia euro – niezależnie od uwarunkowań ekonomicznych euro jest jednym z podstawowych elementów projektu jednolitego państwa europejskiego, w podobny sposób jak konstytucja europejska. Podobnie jak konstytucja europejska ma za zadanie budować nową tożsamość europejską – aspekt ekonomiczny jest rzeczą drugorzędną.
Pisałem o tym w poprzednich wypowiedziach: Unia Europejska w perspektywie długofalowej dąży do wykreowania jednolitej tożsamości europejskiej. Wobec różnorodności Europejczyków z różnych państw warunkiem powodzenia tego projektu jest wykorzenienie tej różnorodności z umysłów ludzi. Głównymi elementami tworzących różnorodność Europejczyków są tożsamość narodowa i religijna. Stąd wynika determinacja różnych gremiów unijnych w walce z przejawami „nacjonalizmu i ksenofobii” (czytaj: przywiązaniem do współnoty narodowej) oraz „nietolerancji i homofobii” (czytaj: przywiązaniem do zasad moralnych wynikających z chrześcijaństwa). Ta determinacja wynika z przekonania, że projekt Unii Europejskiej nie ma szans powodzenia bez stworzenia „nowego człowieka”, nieodwołującego się do tożsamości narodowej i religijnej. Podobny sens polityczny (destrukcji podstaw cywilizacji europejskiej) ma koncepcja przyjęcia do Unii Europejskiej Turcji – państwa historycznie ani geograficznie nie należącego do Europy.
Dla polskich narodowców – ludzi odwołujących się do koncepcji politycznej wspólnoty narodowej i katolickiego systemu wartości wizja polityczna Unii Europejskiej jest nie do przyjęcia. Sprzeciwiamy się przedsięwzięciom prowadzącym w cywilizacyjną przepaść, jednym z tych przedsięwzięć jest przystąpienie do strefy euro. Z tych powodów: ekonomicznych, politycznych i cywilizacyjnych wynika nasz sprzeciw wobec porzucenia polskiej waluty – jednego z pozostałych jeszcze instrumentów polskiej suwerenności.